Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie święci sery lepią! Batiuszka Adam produkuje mleczne smakołyki

Marta Chmielińska
Marta Chmielińska
W serowarni Adama i Lucyny Lewczuków powstają wspaniałe sery,  jogurty naturalne i masło
W serowarni Adama i Lucyny Lewczuków powstają wspaniałe sery, jogurty naturalne i masło Marta Chmielińska
Sery z popiołem, lawendą, moczone w piwie – takie przysmaki powstają w małej hajnowskiej serowarni. Stworzył ją prawosławny ksiądz Adam Lewczuk wraz z żoną Lucyną. Przy produkcji serów pracuje cała rodzina i to batiuszka uznaje za największą wartość.

Niewielka serowarnia mieści się na jednej z małych uliczek w Hajnówce. Wzrok przechodniów przyciąga logo z rogatym kawałkiem sera z dziurami. Takim właśnie produktem zajadał się w dzieciństwie Adam Lewczuk i od tego zaczęła się jego miłość do serów. W młodości próbował przypomnieć sobie ten smak i własnoręcznie zrobił pierwszy ser. Dzisiaj, po latach, produkuje – wraz z żoną, Lucyną – kilkaset różnych gatunków. Małżeństwo stworzyło nawet własną markę – „Sery z Puszczy Białowieskiej”.

Smak dzieciństwa

Adam Lewczuk jest prawosławnym księdzem w parafii w Nowoberezowie. Codziennie poświęca się sprawom duchowym, a w wolnych chwilach produkuje sery.

Wspomina, że kiedy był dzieckiem, wujek przynosił mu jego ulubiony żółty ser z dziurami z hajnowskiej mleczarni.

Jego smak pamiętam do dziś. Był taki delikatny i orzechowy... – uśmiecha się Adam Lewczuk. – To było moje wielkie marzenie, żeby smak tego sera udało mi się odtworzyć. I mamy to!

Zaczęło się od fety

Produkcją serów zajmuje się od prawie dziesięciu lat.

Wróciliśmy wtedy z rodzinnych wakacji w Grecji i przywieźliśmy bardzo dużo greckiej fety, za którą przepadamy – wspomina ks. Lewczuk. – I choć tej fety było naprawdę sporo, szybko nam się skończyła, bo ją po prostu zjedliśmy – śmieje się. – Wtedy doszedłem do wniosku, że „nie święci garnki lepią” i postanowiłem sam zrobić taką fetę.

Lucyna i Adam Lewczukowie skorzystali z tego, że w polskim prawie pojawiły się możliwości produkowania w warunkach domowych żywności na sprzedaż. W sklepach internetowych można było kupić podpuszczki i inne produkty do wytwarzania swojskich serów i wędlin. Batiuszka wyszukał w internecie pierwsze przepisy na sery i na miejscowym ryneczku kupił mleko „prosto od krowy”.

Wykupiłem wtedy całe mleko, jakie było na rynku w Hajnówce – opowiada ze śmiechem. – Było tego z 25 litrów, a ja nawet nie miałem jeszcze w domu tak dużego garnka.

Już wcześniej zaopatrzył się w podpuszczkę, bakterie i... zrobił swój pierwszy ser.

Wyszedł mi taki bliżej nieokreślony kawałek w durszlaku. Nie był dobry jakościowo, ale wtedy byłem bardzo z siebie zadowolony – śmieje się.

Żona wyeksmitowała go z kuchni

Kiedy batiuszka Adam zaczynał przygodę serowara, rodzina sądziła, że szybko mu się znudzą te spożywcze eksperymenty. Tak się jednak nie stało i po jakimś czasie z małej kuchennej produkcji na własne potrzeby powstała marka „Sery z Puszczy Białowieskiej”.

Mniej więcej po dwóch latach żona wyeksmitowała mnie z naszej domowej kuchni – wspomina ks. Lewczuk. – Rozumiałem jej decyzję, bo przez te sery w naszej kuchni przez cały czas porozstawiane były jakieś garnki i inne naczynia służące do produkcji.

Wtedy postanowili stworzyć prawdziwą serowarnię.

Manufaktura w warsztacie

Serowarnia powstała w dawnym warsztacie, który został przebudowany i odpowiednio wyposażony. Pierwsze urządzenia Lewczukowie kupili za własne pieniądze. Jak wspomina pan Adam, poszły na to wszystkie oszczędności. Później firma Lewczuków połączyła się z czterema innymi małymi producentami tworząc konsorcjum „Prosto z Podlasia” i cała grupa – dzięki pomocy Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Szepietowie – otrzymała wsparcie finansowe.

Dostaliśmy ponad 230 tysięcy złotych dofinansowania i w zależności od tego, co komu było potrzebne, tak podzieliliśmy tę kwotę – tłumaczy serowar. – Kupiliśmy z tego projektu kocioł, maselnicę, pakowarkę próżniową, szafę fermentacyjno - chłodniczą – wylicza.

Dzięki tym urządzeniom rodzinna firma Lewczuków może oferować nabywcom nie tylko różnorodne sery, ale też masło.

Pomaga cała rodzina

Adam Lewczuk podkreśla, że cała jego rodzina ma swój udział w działalności serowarni.

To, że pracujemy wspólnie, jest naszym największym sukcesem – zaznacza. – Syn co chwilę tu wpada i pyta, czy pomóc mi etykietować. Żona, po zakończeniu swojej pracy, także pomaga. Ta produkcja serów nas jednoczy i to nic, że pracujemy czasami po 12 godzin albo kończymy o północy. Ta nasza wspólna działalność jest niewymierną wartością.

Praca w serowarni nie jest łatwa. I, co więcej, teraz Lewczukowie nie mają już możliwości, by zamknąć dom, zawiesić działalność i razem wyjechać na rodzinne wakacje.

Zawsze ktoś musi zostać przy produkcji, albo mama, albo syn – wyjaśnia serowar. – Mamy podpisane umowy z restauracjami, hotelami, sprzedaż internetową… Mamy zobowiązania i tego nie da się przeskoczyć.

Z popiołem i moczone w piwie

W ofercie „Serów z Puszczy Białowieskiej” znajdziemy kilkadziesiąt rozmaitych produktów. Na drewnianych półkach dojrzewają różnorodne sery – od tych zwykłych, z orzechami czy czarnuszką, po sery z lawendą, popiołem czy też moczone w piwie własnej produkcji.

Najważniejsze, żeby ciągle tworzyć coś nowego – opowiada z pasją hajnowski serowar. – Ciągle eksperymentujemy, wymyślamy nowe smaki. Nie zamykamy się na żadne pomysły i nie zatrzymujemy w produkcji – zapewnia. – Ser nie musi być nudny i kojarzyć się tylko z kilkoma podstawowymi smakami. Warto go urozmaicać.

Czytaj też:

Serowarnia Lewczuków oferuje także sery wędzone, w tym bardzo lubiane przez klientów drobne serki nazwane „korniczkami”. Rodzina Lewczuków produkuje także jogurty (również smakowe, np. z kawą lub lawendą), śmietanę, masło i serwatkę z miodem. W serowarni używana jest podpuszczka mikrobiologiczna, co sprawia, że wyroby mogą być spożywane przez wegetarian.

Bardzo wielu naszych klientów jest wegetarianami, dlatego całkowicie wyeliminowaliśmy podpuszczkę cielęcą – tłumaczy ks. Adam.

W serowarni Lewczuków miesięcznie przerabianych jest 10 tysięcy litrów mleka, z czego powstaje prawie tona nabiału.

Mleko kupujemy tylko od okolicznych, sprawdzonych dostawców – mówi ks.Lewczuk.

Osobiście do nich jeździ, by odebrać mleko prosto z udoju i za każdym razem przywozi około 400 litrów.

Co ważne, krowy, od których ono pochodzi, nie są karmione kiszonkami – podkreśla. I dodaje, że to, co ceni w serach, to ich niepowtarzalność.

Kolejne partie serów nieco się od siebie różnią, bo powstają z mleka, które – jak to w naturze – też wychodzi krowom różne – dodaje z uśmiechem. I układa na drewnianych półkach kolejne nabiałowe smakołyki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na hajnowka.naszemiasto.pl Nasze Miasto