MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Dr Anna Nikitiuk ze Zwodzieckich bada podlaską gwarę. Chodzi od domu do domu i rozmawia z ludźmi "po swojomu"

Marta Chmielińska
Marta Chmielińska
archiwum prywatne Anny Nikitiuk
Dr Anna Nikitiuk ze Zwodzieckich (pow. hajnowski) jest wielką pasjonatką gwar pogranicza polsko-białoruskiego. Ukończyła studia doktoranckie na kierunku językoznawstwo i współpracuje z Polską Akademią Nauk. Obecnie prowadzi badania dotyczące różnorodności podlaskiej mowy, a ich wyniki zaprezentuje na Uniwersytecie Cambridge.

Chodzi od domu do domu i rozmawia z ludźmi „po swojomu” 

Pani Ania w domu mówi „po swojomu”. Tak mówili jej dziadkowie, rodzice, więc i ona tak rozmawia z bliskimi. Jak zaznacza, nie jest to ani język białoruski, ani ukraiński. Gwary pogranicza polsko-białoruskiego są bardziej skomplikowane i różnią się w zależności od miejscowości.

W Czeremsze mówi się twardo, a w Siemianówce miękko - wskazuje dr Anna Nikitiuk i podaje przykład: - W Czeremsze mówi się „robyty” (robić), a w Siemianówce – „robici”.

Wspomniane różnice to tzw. wariantywność gwary, którą bada pani Ania. Jak to się stało, że tzw. „prosta mowa” stała się obiektem jej zainteresowania i pracy?

Na co dzień używam tej gwary i zawsze była dla mnie czymś tak naturalnym, że wcześniej jej nie doceniałam – wyjaśnia. - Jednak w pewnym momencie zauważyłam, że nasza gwara często bywa obiektem wstydu, no i że jest traktowana trochę po macoszemu, więc pomyślałam: dlaczego by się nią nie zająć? Tym bardziej, że brakuje nowych badań prowadzonych w tym zakresie na naszym terenie. Wszystkie, które zostały wykonane, przeprowadzono dawno temu.

Wiele twarzy gwary

Dr Anna Nikitiuk zdradza  wiele ciekawostek związanych z wariantywnością podlaskiej gwary, czyli wspomnianym wcześniej miękkim lub twardym sposobem wymawiania słów - najczęściej czasowników. Te różnice wpływają nawet na... stosunki międzyludzkie.

Kiedy żona pochodzi z miejscowości, gdzie wariantywność jest twarda, i kobieta wprowadza się do domu męża we wsi, gdzie mówią „miękko”, to zazwyczaj to ona musi się dostosować – wskazuje dr Nikitiuk. – Więc jak wprowadza się do męża mieszkającego np. na terenie Siemianówki, to z czasem zaczyna mówić: „chodzici” (chodzić), „robici” (robić). Jeden z mieszkańców Siemianówki powiedział mi: „żonka musiała się prystosowaci”. Kiedy się do niego wprowadziła, mówiła dość twardo, ale życie w tej wsi wymusiło przestawienie się na miękki wariant gwary.  

Dr Nikitiuk podkreśla, że wariantywność gwar ma wiele niuansów - nie tylko podział na gwarę miękką i twardą.

Ja mieszkam na terenie, gdzie ten wariant jest „mieszany przejściowy”, czyli miękko-twardy- mówi. –  Gdy odwiedzam miejscowości  o wariancie miękkim, czyli  od Sokółki w dół mapy, to spotykam się z wyrazami, które nie do końca mogę zrozumieć, ponieważ brzmią zupełnie inaczej. Często więc muszę dopytywać, co rozmówca miał na myśli. A koło Czeremchy jest na przykład miejscowość Stawiszcze, gdzie ta wariantywność jeszcze bardziej odbiega od tego, jak mówi się w innych wsiach. Kobieta, z którą tam rozmawiałam, kilka razy musiała mi powtarzać zdania, ponieważ trudno było mi zrozumieć, co do mnie mówi. Wydaje mi się, że już dużo wariantów naszej gwary słyszałam, ale jednak człowiek cały czas się uczy.

Pierwsze kompleksowe badania pogranicza polsko-białoruskiego

Dr Anna Nikitiuk przyznaje, że, owszem, część naukowców bada poszczególne podlaskie miejscowości pod kątem gwar, jednak do tej pory nie było takiego całościowego działania naukowego obejmującego wszystkie miejscowości naszego regionu. Aby przeprowadzić takie kompleksowe badania, dr Nikitiuk zdobyła grant Uniwersytetu Cambridge na projekt badawczy, który będzie trwał cztery lata.

Dlaczego współpracuje akurat z uczelnią z Cambridge? Bo czuje sentyment do Anglii, gdzie pracowała zaraz po ukończeniu studiów. Potem jednak wróciła na Podlasie, do rodzinnej wsi Zwodzieckie.

Od razu po ukończeniu filologii angielskiej pracowałam w Londynie jako tłumaczka języka rosyjskiego i angielskiego – wspomina. – To było wspaniałe doświadczenie, ale stwierdziłam, że tak naprawdę, to chcę wrócić do miejsca urodzenia, bo skoro już zdobyłem wiedzę, to chciałabym rozwijać się w mojej miejscowości. No i okazało się, że jeśli czegoś bardzo chcemy i robimy coś dobrze, to można mieszkać nawet w takiej miejscowości jak Zwodzieckie, gdzie jest zaledwie dziesięć domów, i mieć dobrą pracę. Dzisiaj świat stoi przed nami otworem, bo w wielu zawodach można pracować zdalnie. W ten sposób mogłam prowadzić wykłady z językoznawstwa, a kiedy trzeba było, latałam na różne konferencje i pracowałam jako tłumacz.

Obszar badań jest ogromny

Kiedy zaczynałam badać nasze gwary, zakładałam, że skupię się tylko na terenie powiatu hajnowskiego – wspomina. – Potem jednak poczułam potrzebę zbadania również innych powiatów i tak już od jakiegoś czasu pojawiam się w powiecie siemiatyckim, bielskim czy sokólskim – dodaje pani Anna i zapowiada, że do końca tego roku skończy badanie gwar w miejscowościach powiatu hajnowskiego.

Dr Nikitiuk wszystkie wywiady z mieszkańcami przeprowadza osobiście. Chodzi od domu do domu i rozmawia z ludźmi.

Ja naprawdę odwiedzam prawie wszystkie miejscowości, więc te badania będą bardzo dokładne – zapowiada.

Z mieszkańcami kolejnych odwiedzanych wsi rozmawia „po swojomu”, a to otwiera jej wiele drzwi. Otwiera także serca gospodarzy, którzy podejmują ją „czym chata bogata” – regionalnym jadłem i napitkiem.

Gdy mówię: „ja swoja”, pytają mnie: „z kul ty?”, więc odpowiadam, że ze Zwodzieckich, i już drzwi stoją otworem. Chwilka rozmowy i ludzie są bardzo chętni, by ją kontynuować. Sama rozmowa w ramach ankiety trwa nawet trzy godziny, a gdy tak długo siedzę u kogoś w domu, to zaraz pojawiają się sąsiedzi i rozmowa sama się toczy - śmieje się badaczka. – Nieraz wychodząc z takiego spotkania byłam bardzo rozweselona – uśmiecha się.  

W każdym domu zadaje te same pytania, a wszystkie odpowiedzi nagrywa na dyktafon.

We współpracy z Polską Akademią Nauk przygotowałam ankietę. Pomogła mi pani profesor Nicole Dołowy–Rybińska, która ma duże doświadczenie w przeprowadzaniu ankiet. Pytania, które zadaję mieszkańcom, są otwarte, więc nie sugeruję im odpowiedzi. A o co pytam? O to, jakim językiem się posługują, czy przekazują go z pokolenia na pokolenie, ale też o tożsamość, o to, kim się czują – wskazuje. – Wiem, że był przeprowadzony spis powszechny, ale mamy rok 2024 i świadomość ludzi się zmieniła. Część ludzi już nie boi się mówić, kim są, kim się czują - wyjaśnia pani Ania. - Wielu respondentów odpowiada, że jest Polakiem prawosławnym lub też tutejszym, co jest zaskakujące, ponieważ takie odpowiedzi jeszcze wiele lat temu nie pojawiały się zbyt często.

Młodzi chętnie wracają do gwary

Dziadkowie, rodzice, mąż i trzej synowie pani Anny również mówią gwarą. Ona zaś stworzyła Festiwal Gwary Pogranicza „Po swojomu”, który już dwa razy odbył się w Hajnówce. To, co cieszy panią Annę, to fakt, że coraz więcej młodych ludzi garnie się do poznawania swej tożsamości i używa gwary.

„Po swojomu” pisze się tak, jak się słyszy, zatem „howorki”, czyli właśnie gwary, używać mogą także młodzi, którzy nie znają języka rosyjskiego i cyrylicy – zdradza. - Dużym zainteresowaniem cieszył się na przykład nasz konkurs na SMS „po swojomu”. Pisali je w większości młodzi ludzie, co świadczy o tym, że oni naprawdę używają swojej gwary.

Powstają nowe wyrazy

Młodzi ludzie nie tylko piszą SMS-y, ale też tworzą nowe słowa dostosowując „howorkę” do współczesności. Pojawiają się zatem odpowiedniki zapożyczonych do języka polskiego słów angielskich lub określenia nowoczesnych urządzeń.

Tendencje językowe są takie, że powstaje dużo nowych wyrazów dostosowanych do terminologii współczesnej. Tablety, komórki, aplikacje – to wszystko się pojawia i ludzie samoistnie tworzą nazwy. Na przykład mówią, że pracują z tabletom. Ten wyraz zarówno w Siemianówce, gdzie mówi się  „miękko”, jak i w Czeremsze, gdzie mówi się „twardo”, brzmi tak samo, ale czasowniki pozwalają nadawać gwarze wariantywność. Na przykład wyraz „bukować” (z angielskiego rezerwować ) w Siemianówce będzie brzmiał: „bukowaci”, a w Czeremsze - „bukowaty”. Proszę mi wierzyć, że ten wyraz już wchodzi do użytku i to jest po prostu zdumiewające! A jako że pojawia się nowa terminologia, to w ankiecie pytam też o takie wyrazy. To jest ciekawe, bo „produkuje” je  nowe pokolenie - tłumaczy językoznawczyni.

Dr Nikitiuk podkreśla, że spotyka coraz więcej młodych ludzi mówiących „po swojomu”.

Wielu z nich zostało w swoich rodzinnych wsiach i tu – wychowując swoje dzieci –  w domu mówi „po swojomu”. Ale są też młode osoby, które z Hajnówki wyjechały i widzę, że w Warszawie czy innych miastach także podtrzymują tę tradycję i mówią w domu gwarą. Wiele młodych osób także „artystycznie” pracuje na bazie tego języka i tu dostrzegam ogromny rozkwit – w gwarze powstają piosenki, wiersze, powstaje wręcz taka kultura „po swojomu”.

Howorka jest trendy

W powiecie hajnowskim są gminy, w których młodzi ludzie z wielką chęcią porozumiewają się gwarą.

Odsetek młodzieży mówiących „po swojomu” w gminie Czyże jest bardzo wysoki. Tam młodzi nie czują absolutnie żadnego zażenowania czy zawstydzenia - tłumaczy badaczka. - Ale oczywiście są też miejscowości, w których nastąpiła asymilacja do języka polskiego i w miejscach publicznych nie mówi się „po swojomu”, choć widzę, że i to się powoli zmienia. Nie zgadzam się ze stwierdzeniami, że gwara wymiera. Na pewno dzieje się to w niektórych miejscach, ale ogólnie widzę tendencję rozwojową. Gwara stała się trendy. W ogóle mikro języki stały się bardzo modne. Myślę, że śląska „godka” jest na dobrej drodze, no i mam nadzieję, że my jesteśmy na dobrej drodze – tuż za nią.

Połączyć wszystkie środowiska

Anna Nikitiuk organizując Festiwal gwary w Hajnówce marzyła o tym, aby połączyć wszystkie środowiska – i nurt białoruski, i ukraiński.

Udało mi się zebrać osoby, które mówią w wariancie miękkim, i te, które mówią w wariancie twardym, a często nie potrafią określić, jakim językiem mówią. No i chyba to było najciekawsze – wspomina. –  Pytano mnie, jaki festiwal robię, czy to będą gwary ukraińskie czy białoruskie? A gwary są takie, jakie istnieją faktycznie i naprawdę ja nie „przytulam”  się do żadnej strony. Jeszcze raz powtarzam - jako naukowiec badam stan faktyczny i robię to rzetelnie - zapewnia pani Ania.

Dr Nikitiuk jest osobą niezwykle aktywną. Choć lada moment urodzi czwartego syna, cały czas angażuje się w wiele projektów. Przy okazji prowadzenia badań naukowych tworzy słownik przysłów pogranicza, współtworzy internetowy słownik gwary i pomaga przy różnych projektach. Jej marzeniem jest utworzenie instytutu gwar w Hajnówce.

Taki instytut powinien powstać właśnie tutaj. Mam już pomysł i chyba znajdą się też sponsorzy. Instytut zajmowałby się edukacją, moglibyśmy tworzyć książki i mogłoby to być miejsce, gdzie można byłoby uczyć się tego języka. Jestem pewna, że to się uda i że taki instytut w Hajnówce powstanie! „Ochota hursz newoli”, czyli chęć gorsza od niewoli, bo musimy to robić - śmieje się językoznawczyni.

od 7 lat
Wideo

Jak politycy typują wyniki polskiej reprezentacji?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na hajnowka.naszemiasto.pl Nasze Miasto