Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Stanisław Mierzwiński z Hajnówki prowadzi Muzeum Kowalstwa. Jego dziadek kuł w ciemnościach, wnuk opowiada o ginącym zawodzie

Marta Chmielińska
Marta Chmielińska
Stanisław Mierzwiński postanowił zachować dla przyszłych pokoleń spuściznę swego dziadka i ojca
Stanisław Mierzwiński postanowił zachować dla przyszłych pokoleń spuściznę swego dziadka i ojca Marta Chmielińska
Stanisław Mierzwiński to ostatni kowal w Hajnówce. Kowalami byli też jego ojciec i dziadek. Kiedyś przed ich kuźnią kolejka klientów ustawiała się już o godz. 4 rano, a oni podkuwali konie, ostrzyli lemiesze i inne narzędzia. Dziś nie ma chętnych na taki usługi, więc pan Stanisław w budynku kuźni stworzył muzeum.

Dziadek Stanisława Mierzwińskiego, również Stanisław, do Hajnówki przybył w 1925 r. Przeprowadził się tu z okolic Lublina – z małej miejscowości Kamionka – w poszukiwaniu lepszego życia.

Moi dziadkowie wyruszyli z Kamionki furmanką zaprzężoną w jednego konia – opowiada Stanisław Mierzwiński, junior. – Przed wszelkim złem miał ich chronić krzyżyk zabrany przez babcię Bronisławę. Ten krzyżyk, już poczerniały, jest przez nas pielęgnowany i wisi w moim domu do dziś.

Kuźnia pana Stanisława - seniora powstała u zbiegu dzisiejszych ulic Lipowej i 3 Maja w Hajnówce, na placu wydzierżawionym od nadleśnictwa

Stał tam niewielki dom i jakaś szopka, i to w niej dziadek zaczął urządzać kuźnię - opowiada Mierzwiński.

Pełną parą kuźnia ruszyła w roku 1927. Kowal miał pełne ręce roboty: podkuwał konie, naprawiał wozy i różne narzędzia, a także ogrodzenia i przedmioty codziennego użytku. Stanisław Mierzwiński senior zdał egzamin w izbie rzemieślniczej i otrzymał prawo używania tytułu mistrza kowalskiego. Znany był w całej okolicy i ściągały do niego rzesze klientów.

Praca w kuźni odbywała się w ciemnościach, ale miało to swoje uzasadnienie.

W ciemnościach kowal widział kolory rozgrzanego metalu, a to z kolei wskazywało, jaka jest temperatura podkowy czy innego elementu, nad którym akurat pracował - tłumaczy pan Stanisław. - Mówi się, że żelazo grzejemy do białości, a jak stygnie, to zmienia barwy kolejno na: różowy, czerwony, buraczkowy, fioletowy i czarny. Kowal nie miał termometru i właśnie w tej mrocznej kuźni miał kontrolę nad kolorami. Było to szczególnie ważne przy hartowaniu żelaza – podkreśla. Stała tu wanienka z wodą i w niej utwardzało się przedmioty.

Dziadek Stanisław zmarł w 1935 roku i kuźnię przejął jego najstarszy syn Bolesław – ojciec naszego rozmówcy.

Praca w kuźni była bardzo ciężka, rozpoczynała się o świcie i kończyła po zmierzchu. – Latem ludzie przyjeżdżali tu nawet o godzinie 4 rano i już wołali ojca do pracy – wspomina pan Stanisław. – Najczęściej byli to rolnicy, którzy musieli jechać pracować w polu, a akurat lemiesz czy inne narzędzie trzeba było pilnie naprawić. Przyjeżdżali także wieczorami, nawet gdy ojciec zamknął już kuźnię, ale na ich prośbę otwierał i im pomagał.

Pan Stanisław zaznacza, że praca kowala to była prawdziwa sztuka. Bo nie wystarczyło sklepać młotem dwóch kawałków metalu. Kowal musiał nie tylko znać prawa fizyki, ale też być artystą.

Pamiętam te czasy, kiedy nie było spawarek i innego nowoczesnego sprzętu i na przykład okucie kół trzeba było łączyć na zakładkę - mówi Stanisław Mierzwiński i pokazuje wykonane przez ojca koło. - Wszystko musiało być zrobione równo i dokładnie, żeby wóz nie podskakiwał w czasie jazdy. Wątpię, czy teraz ktoś potrafiłby tak to zrobić... To jest kunszt, trzeba wiedzieć jak nagrzewać, żeby nie przepalić, jak uderzyć ośmiokilogramowym młotkiem...

Zdarzało się, że klient przychodził z zamówieniem na taki przedmiot, jakiego kowal nigdy wcześniej nie wykonywał. Ale – jak zapewnia pan Stanisław – zwykle udawało się pomóc i w takiej sytuacji.

Ojciec siadał sobie na progu, zapalił fajeczkę, podrapał się po głowie, pomyślał i zawsze zrobił co trzeba – wspomina. - Dawniej kowal stał wysoko w społecznej hierarchii, tuż za księdzem i piekarzem.

Kiedy w 1935 r. do hajnowskiej kuźni doprowadzono prąd, Mierzwińscy zakupili nowoczesne maszyny: wiertarki i szlifierki, co pozwoliło poszerzyć ofertę usług. W związku z tym w drewnianym budynku kuźni zaczynało brakować miejsca, więc Bolesław Mierzwiński pomyślał o budowie nowych pomieszczeń. W 1939 r. gotowy był piętrowy budynek z charakterystycznym dachem, który stoi w tym samym miejscu także dziś. Obecnie mieści się w nim prywatne muzeum Stanisława Mierzwińskiego.

Jak wspomina pan Stanisław, u ojca w kuźni zawsze było pełno ludzi. Kowal Bolesław Mierzwiński kształcił jednocześnie nawet sześciu uczniów.

Kowal zwykle miał pomocnika, który uderzał wraz z nim w leżący na kowadle przedmiot. Przy grubych elementach, na przykład przy takim kole, to stało trzech i każdy uderzał młotem ważącym 8 kg. Po ósmym czy dziewiątym razie przewracał się razem z młotem, to była tak ciężka robota – snuje opowieść Mierzwiński. - W kuźni nikt nie porozumiewał się za pomocą słów. To były rozmowy przez młotek. Pomocnik uderzał młotem raz, kowal mu dawał młotem sygnał, a gdy kładł młotek na bok, to oznaczało koniec uderzania.

Pan Stanisław pomagał ojcu w pracy.

Fachu uczyłem się od młodych lat. Mój ojciec to był nerwus, nie zdążył powiedzieć, a już wymagał – wspomina z uśmiechem Mierzwiński. – Nieraz zdarzało się, że wybierałem się na jakiś wieczorek ze znajomymi i nagle przyjeżdżał ktoś z robotą. Ojciec wówczas tylko spojrzał i ja już wracałem, aby przebrać się w robocze ubranie i szedłem pomagać.

Stanisław Mierzwiński świetnie potrafił kuć, jednak jego prawdziwą pasją była motoryzacja. Ukończył więc także warszawską „samochodówkę” i przez lata prowadził w Hajnówce warsztat samochodowy. Pan Stanisław wspomina też swoje pasje racjonalizatorskie i pierwszy motocykl, który przywiózł do Hajnówki...pociągiem.

Zapragnąłem kupić tego polskiego Harleya, jak się mówiło o Junaku – opowiada. - Cena była wysoka, bo aż 24 tysiące złotych, więc musiałem wziąć się do pracy, by na ten zakup zarobić. Kiedy uzbierałem potrzebną sumę, wyruszyłem do salonu w Warszawie i – podobnie jak przed laty mój tata WFM-kę – swojego Junaka przywiozłem do Hajnówki pociągiem.

Stanisław Mierzwiński założył także w Hajnówce Klub Motocyklowy Żubr, był działaczem Polskiego Towarzystwa Turystyczno - Krajoznawczego i organizował wiele wycieczek i rajdów, także motocyklowych.

W ubiegłym roku minęło 20 lat, odkąd w kuźni prowadzę muzeum – wspomina. - Wszystko zaczęło się od tego, że bardzo mnie bolało, iż dorobek mojego dziadka i ojca zmarnieje i trafi w obce ręce. Dodatkowym bodźcem była chęć zachowania ginącego zawodu, jakim stało się kowalstwo.

Muzeum Kowalstwa i Ślusarstwa w Hajnówce zarejestrowane zostało przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego 25 lipca 2003 r. Hajnowski kowal zgromadził w starej kuźni nie tylko narzędzia swojego dziadka i ojca, ale także wiele innych ciekawych eksponatów, np. stare szkolne ławki z miejscem na kałamarz. Na zapleczu muzeum ustawione są także maszyny wykonane przez Bolesława Mierzwińskiego - sieczkarnie i kierat. Pan Stanisław z kowala przemienił się w przewodnika, który opowiada wycieczkom o trudnej pracy w kuźni, dzieli się ciekawostkami na temat podkuwania koni i rodzajów podków. Każdy muzealny spacer kończy w starej, mrocznej kuźni, gdzie prezentuje w rozpalonym palenisku kowalskie rzemiosło. - Chętni mogą spróbować dmuchnąć miechem czy uderzać młotem - zachęca. - Lubię opowiadać anegdoty i dowcipy, w moim muzeum nie jest nudno!

Stanisława Mierzwińskiego przez wiele lat można było spotkać na jarmarkach i festynach, gdzie prowadził pokazy starożytnego wypału żelaza w piecach dymarskich. W tym roku jednak już nie będzie można oglądać warsztatu kowala w plenerze. Ze względów zdrowotnych i braku pomocnika pan Stanisław musi zrezygnować z tej aktywności. W planach jest także likwidacja muzeum.

Nie będzie muzeum - ubolewa kowal. - Smutne to, ale nikt z Hajnówki nie był zainteresowany kontynuowaniem tej działalności. Bardzo żałuję, bo to przecież fragment historii tego miasta. Chciałbym więc, aby wszystkie eksponaty trafiły do Podlaskiego Muzeum Kultury Ludowej w Wasilkowie.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na hajnowka.naszemiasto.pl Nasze Miasto