Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Oksentowicz jest właścicielem zabytkowego biurowca tartaku w Hajnówce. Chce odbudować zabytkowy transatlantyk

Marta Chmielińska
Marta Chmielińska
Krzysztof Oksentowicz szanuje przeszłość i ludzi, którzy tu pracowali, chce stworzyć niezwykłe miejsce
Krzysztof Oksentowicz szanuje przeszłość i ludzi, którzy tu pracowali, chce stworzyć niezwykłe miejsce Marta Chmielińska
Kiedy powstawał w 1936 roku, był najnowocześniejszym budynkiem w Hajnówce. Jego modernistyczna sylwetka górowała nad drewnianą zabudową tej miejscowości. Przez lata służył jako biurowiec Tartaku Państwowego, a dziś znajduje się w prywatnych rękach. Właściciel – pochodzący z Hajnówki Krzysztof Oksentowicz – pragnie przywrócić mu dawny blask.

Hajnówka w okresie międzywojennym była małą, robotniczą osadą z zabudową głównie drewnianą, ale też z licznymi „trociniarkami”, a nawet ziemiankami, czyli dość lichymi domami z podłogą znajdującą się poniżej poziomu ziemi. Wśród niskich domków robotników rozpościerały się zakłady drzewne z dość nowoczesnymi halami produkcyjnymi, a nad miastem górował ceglany komin tartaku.

W tej niewielkiej, robotniczej osadzie w latach międzywojennych pojawiły się niemal jednocześnie trzy nowoczesne budynki: biuro tartaku, łaźnia i Dom Ludowy im. Marszałka Piłsudskiego. Ich modernistyczny kształt wciąż zachwyca, a znawcy architektury z Hajnówki – Nela Szczuka i Janusz (właściwie Andrzej) Korbel – łączą je z modernistyczną architekturą Gdyni, gdzie domy wyglądają jak transatlantyki.

Być może styl nazywany „Streamline” zawędrował do maleńkiej Hajnówki dzięki temu, że Lasy Państwowe wybudowały w Gdyni Nabrzeże Oksywskie (nazywane dawniej Litewskim), służące jako port drzewny, skąd odpływało transportowane m.in. z Hajnówki i Puszczy Białowieskiej drewno. Dzięki temu nowoczesna architektura przeniknęła z Gdyni na wschód kraju. W hajnowskich budowlach „Streamline” widoczny jest szczególnie w budynku dawnej łaźni i Domu Ludowego, gdzie okienka – zwane nautycznymi – przypominają bulaje, a poręcze – mostki na okręcie. Takim „transatlantykiem” jest również dawny biurowiec Zakładów Drzewnych Lasów Państwowych.

Zbudowany przez Lasy Państwowe

W latach 30. XX wieku Hajnówka rozwijała się niezwykle prężnie. Z całej Polski ściągali tu ludzie do pracy w dużych zakładach: Tartaku Państwowym, Fabryce Chemicznej, Zarządzie Kolejek Leśnych i Terpentyniarni Terebenthen braci Porowskich.
Osada liczyła wówczas około 17 tys. mieszkańców. Działały tu szkoły podstawowe oraz znana w całej Polsce Państwowa Szkoła Przemysłu Drzewnego, funkcjonowała poczta i telegraf, a na stacji kolejowej zatrzymywały się pociągi z Warszawy. Kwitła tu kultura - działała biblioteka, teatry amatorskie, a także kino i orkiestra.
Hajnówka związana była z przemysłem drzewnym i Lasami Państwowymi, które zbudowały tu nowoczesne osiedle dla pracowników oraz wspomniane trzy transatlantyki.

Trudno dziś ustalić, kto był architektem tych budynków, jednak bardzo prawdopodobne, że zaprojektowała je przedwojenna architekt Irena Lipska- autorka projektów domów ludowych Lasów Państwowych oraz domów dla robotników i urzędników.

Kupił biurowiec, bo dostrzegł w nim historię

Jak kupiłem ten budynek? Zwyczajnie. Przejeżdżałem kiedyś obok tego biurowca z moją mamą Walentyną i dostrzegłem w nim wielki potencjał – opowiada Krzysztof Oksentowicz. – Potem dowiedziałem się, że jest własnością miasta i poszedłem do urzędu na rozmowę.

Okazało się, że budynek od 2017 r. znajduje się w rejestrze Podlaskiego Konserwatora Zabytków, co nieco skomplikowało kwestie związane z ewentualnym remontem.

Pamiętam moment, kiedy przekroczyłem próg tego budynku – wspomina właściciel zabytku. - Pierwszym zaskoczeniem było to, że drzwi nie otwierało się normalnie, kluczem, tylko trzeba było odkręcić zabezpieczenia wkrętarką. Później w środku zobaczyłem odpadające tynki, różne grzyby, wilgoć na ścianach... Wrażenie, jakie robi ten budynek z zewnątrz, a jego wnętrza to dwie skrajności. W środku ujrzałem piękne dębowe schody, trochę jak z Titanica oraz pomieszczenia, które już oczami wyobraźni widziałem przemienione w stylowe wnętrza... Ktoś, kto nie był w środku, nie dostrzeże tego patrząc tylko na tę bryłę.

Krzysztof Oksentowicz od początku czuł, że to jego miejsce. Po rozmowie z burmistrzem musiał zaprezentować swoje plany Radzie Miasta i chyba zrobił dobre wrażenie, bo samorząd ogłosił otwarty przetarg na zabytkowy biurowiec.

Codziennie zaglądałem na stronę miasta i sprawdzałem odsłony informacji o sprzedaży – wspomina hajnowianin. - Zastanawiałem się, ile osób przyjdzie w dniu przetargu, bo odsłon było kilkaset. Ale w wyznaczonym dniu pojawiłem się tylko ja. I wiedząc, w jakim stanie jest ten budynek oraz jakie są zalecenia konserwatora - kupiłem go!

Krzysztof Oksentowicz od początku zdawał sobie sprawę z trudności, jakie go czekają podczas remontu i renowacji, jednak – jak przyznaje – formalności i opór konserwatora zabytków i tak go zaskoczyły. Liczył, że będzie łatwiej, ale przeciwności go nie załamują. W dawnym biurowcu tartaku chciałby stworzyć restaurację i mały hotelik.

Będzie pokój sekretarki i dyrektora

Choć dziś budynek nie wygląda zbyt reprezentatywnie, jego nowy właściciel jest pełen optymizmu i wiary w to, że uda mu się tchnąć życie w stary biurowiec. Gdy wchodzimy do środka, pokazuje kolejne pomieszczenia i zdaje się nie dostrzegać odpadającego stropu i leżącego w różnych miejscach gruzu.

To nie jest żaden problem, bo wszystko można odtworzyć – zaznacza z uśmiechem. – Ten budynek umarł, ale czeka na wskrzeszenie! – zapewnia.

Przechadzamy się pomiędzy pokojami i słucham opowieści o tym, że na piętrze ulokowane zostaną pokoje dla gości. Nie będą one jednak zwykłymi pomieszczeniami hotelowymi, ale nawiązywać będą do dawnego życia, jakie toczyło się w tym budynku.

Będzie pokój księgowej, sekretarki, dyrektora – wymienia pan Krzysztof. – Zależy mi na odkryciu historii tych pomieszczeń i utrwaleniu jej. Będą więc pokoje nie z numerami, tylko z nazwami profesji osób, które tu niegdyś pracowały. Zorganizujemy też wystawę dawnych fotografii, a może jeszcze coś innego. Chciałbym, żeby dawne życie tego biurowca wciąż było tu obecne.

Schody z duszą

Biurowiec tartaku ma wewnątrz charakterystyczne drewniane schody prowadzące na piętro. Te skrzypiące stopnie i drewnianą balustradę wspomina wielu hajnowian. Kiedy schodzimy po schodach, pan Krzysztof zatrzymuje się i zwraca uwagę na nierówność stopni.

To trzeba zdjąć i zaolejować, ale tak, żeby schody nie straciły swojego wyglądu, bo to jest historia i tego nie można zmarnować - podkreśla właściciel zabytku dotykając drewna wyżłobionego setkami butów chodzących tędy ludzi. - To są ślady naszych przodków i one muszą tu pozostać.

Z budynkiem tym emocjonalnie związana jest również żona pana Krzysztofa. Jej dziadek, Jan Krysztopik, pełnił niegdyś funkcję dyrektora tartaku.

Babcia żony również tu pracowała, więc nie jest to miejsce zupełnie nam obce - uśmiecha się Oksentowicz. - Posiadanie tego budynku na własność postrzegam jako zaszczyt i coś wyjątkowego.

Właściciel zabytku tłumaczy, że chciałby stworzyć miejsce, które przyciągnie do Hajnówki turystów. A ponieważ ma niemałe doświadczenie w zarządzaniu gastronomią, także poza granicami kraju, jest pewien, że wie, jak przemienić stary biurowiec z duszą w lokal przynoszący nie tylko zyski, ale także pełniący funkcję kulturalną w miasteczku.

Wystawy archiwalnych zdjęć, muzyka na żywo, kącik muzealny... – sypie pomysłami. – Jestem też otwarty na różne pomysły z zewnątrz - zapewnia.

Krzysztof Oksentowicz wielokrotnie podkreśla, że szanuje przeszłość tego miejsca i ludzi, którzy związani byli z biurowcem. Nie chce tego zaprzepaścić, więc nie ma mowy o jakichkolwiek wyburzeniach.

Obecny stan tego budynku jest, niestety, wynikiem wieloletnich zaniedbań oraz przepisów wynikających z faktu wpisania obiektu do rejestru zabytków – mówi. – Wszelkie prace wiążą się z uzyskaniem licznych pozwoleń oraz z ogromnymi kosztami.

Krzysztof Oksentowicz otrzymał 400 tys. zł dofinansowania z rządowego programu odbudowy zabytków. Ta, zdawałoby się, ogromna kwota spożytkowana zostanie przede wszystkim na przygotowanie dokumentacji i ekspertyz, bez których nic nie można w budynku remontować.

Spotkanie z dawnymi pracownikami

Krzysztof Oksentowicz z wykształcenia jest leśnikiem, z zawodu menadżerem i biznesmenem, człowiekiem wielu talentów z dużym stolarskim doświadczeniem. Jak zapewnia, wiele prac związanych z remontem zabytku ma zamiar wykonać samodzielnie, bo – jak tłumaczy - umie to zrobić i wie, że wykona to dobrze.

W tej chwili przygotowuje dokumenty niezbędne do przeprowadzania prac remontowych i planuje etapy, w jakich będzie je wykonywał.

Krzysztof Oksentowicz stara się poznać całą historię tartacznego biurowca. Dlatego w porozumieniu z Miejską Biblioteką Publiczną organizuje spotkanie z ludźmi, którzy niegdyś tu pracowali.

Chciałbym posłuchać opowieści ludzi, którzy spędzili tu lata pracy – wyjaśnia. – Mam nadzieję, że dzięki nim dowiem się kto pracował w poszczególnych pokojach, co mieściło się w małym pokoiku pod schodami czy też do czego służyła zachowana kasa pancerna – marzy pan Krzysztof. - Chciałbym także pokazać tym osobom, jak dziś wygląda biurowiec i jak chciałbym go odrestaurować.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na hajnowka.naszemiasto.pl Nasze Miasto